W pierwszą podróż lotniczą wybrałem się do Poznania. Jednodniową wycieczkę odbyłem 16 Kwietnia 2012, liniami OLT Express.
To mój pierwszy lot, więc towarzyszyło mi sporo obaw, np. jak przechodzi się kontrolę bezpieczeństwa, gdzie się wchodzi do samolotu, jak znaleźć swoje miejsce w samolocie itp. Choć bardzo chciałem, nie udało mi się zasnąć tej nocy, a o 5:00 trzeba było wstać żeby przed 6:00 być na odprawie. Nerwowo po podniesieniu się z łóżka zjadłem śniadanie i spoglądałem na zegarek żeby nie spóźnić się na lotnisko. Gdy dotarłem na miejsce okazało się, że odprawy się jeszcze nie zaczęły a zostało już tylko 50 minut do lotu. Jako że, OLT Express o tej samej godzinie startował w różnych kierunkach przed stanowiskami zebrała się spora grupa pasażerów. Na szczęście uruchomiono 5 stanowisk odpraw i całość poszła sprawnie. O 6:30 siedziałem już w hali odlotów i nerwy powoli odpuszczały.
Boarding rozpoczął się planowo chociaż z innej bramki odlotów niż te podane na tablicach. Prawdopodobnie było to spowodowane tym, że ktoś z obsługi rozpoczął przyjmowanie pasażerów z nieprawidłowego stanowiska, a wszystkie pozostałe loty musiały się dostosować.
Po boardingu nastąpił transport autobusem do samolotu ATR-42 – malutkiego turbośmigłowego górnopłatu na ok. 50 osób.
W tym porannym locie prawie wszystkie miejsca były zajęte.
Pogoda na podziwianie widoków z okna niestety nie dopisała, lot odbywał się w całkowitym zachmurzeniu. Na lotnisku w Poznaniu miał nas powitać „słaby opad deszczu”.
Chwilę po starcie, personel pokładowy rozdał poczęstunek. Nie ma to jak herbatka na wysokości 8 000m 🙂 Niestety lot trwał tak krótko, że musiałem śpieszyć się z piciem herbaty, bo po chwili kapitan włączył sygnalizację zapięcia pasów ze względu na podchodzenie na lotnisko w Poznaniu.
Lądowanie przebiegło gładko, a po wyjściu na płytę lotniska wbrew wcześniejszych prognoz nie padało. Od razu udałem się na terminal autobusowy, gdzie zamierzałem zakupić bilet dobowy. Automat jednak wciął mi pieniądze, a biletu nie wydrukował! Musiałem więc rozmienić pieniądze w jednym ze sklepów na lotnisku. Druga próba przyniosła pozytywny efekt, tym razem otrzymałem swój bilet dobowy, plus dodatkowy za 1.00zł.
Temperatura wynosiła ok. 10*C, ale ze względu na wiatr, odczuwało się chłód. Autobus przybył z kilkunastu minutowym opóźnieniem Gdy kierowca przyjechał, okazało się, że w mieście są straszne korki, spowodowane przez remont głównych dróg dojazdowych. I tak dojazd „pospieszną” linią zamiast 30minut zajął ponad godzinę.
Po dojeździe do Dworca Głównego PKP skierowałem się Mostem Dworcowym w stronę Starego Browaru, który był moim pierwszym punktem wycieczki. Na miejscu byłem przed 10:00, a obiekt zrobił na mnie pozytywne wrażenie.
Połączenie industrialnej architektury z nowoczesną, i zamknięcie w tym centrum jest dla mnie naprawdę udanym projektem. Klienci do centrum przychodzą sami, nie trzeba ich namawiać wyprzedażami i innymi marketingowymi promocjami.
W Starym Browarze można było dostrzec dużą ilość turystów, zwiedzających obiekt jak muzeum.
Kolejnym punktem było odwiedzenie Starego Rynku, gdzie dotarłem o 10:20. W to miejsce zaplanowałem jeszcze powrócić przed południem żeby obejrzeć słynne Poznańskie Koziołki.
Tymczasem ruszyłem w stronę jeziora Maltańskiego, po drodze robiąc przystanek przed Katedrą.
Po powrocie na Starym Rynku zebrała się już grupka osób oczekujących na pokaz słynnych koziołków. Gdy wybiła punkt 12:00 drzwi na ratuszu się otworzyły i powoli zaczęły ukazywać się dwa koziołki, które po chwili zaczęły trykać.
Po skończonym pokazie udałem się do pobliskiego obiektu sakralnego – Poznańskiej Fary, której historia sięga XVI w.
Następnie udałem się ponownie tramwajem w stronę jeziora maltańskiego. W centrum Malta zregenerowałem siły, aby ruszyć w dalszą drogę. Pogoda nad jeziorem dawała się we znaki, silny wiatr powodował cały czas uczucie chłodu.
Mimo nie zbyt zachęcającej pogody postanowiłem podejść pod sztuczny tor narciarski oraz sportowy ośrodek nad jeziorem, aby wykonać z bliska parę zdjęć.
W drodze powrotnej wybrałem trasę przez most świętego Rocha, z którego widać centrum.
Po chwili dotarłem z powrotem na rynek i udałem się w drogę powrotną placem Wolności, ulicą 27 Grudnia, za Okrąglakiem skręciłem w prawo i minąłem zabytkowy budynek wydziału UAM oraz Teatr Wielki.
Idąc Aleją Niepodległości doszedłem do Zamku Cesarskiego.
Po chwili byłem w okolicach Dworca Głównego.
Jako, że pozostało mi trochę czasu w zapasie postanowiłem odwiedzić stare ZOO, które znajduję się w niewielkiej odległości od dworca.
ZOO jest bezpłatne, osoby chętne mogą dodatkowo wykupić bilet na wystawę zmienno-cieplnych płazów. Wystawa składa się z dwóch pomieszczeń, gdzie w terrariach znajdują się węże, jaszczurki i inne płazy. W budynku panował wilgotny klimat. Z powodu różnicy w temperaturach które panowały na zewnątrz i wewnątrz w budynku wyciągając aparat na obiektywie od razu pojawiła się para wodna. Nie pomogło nawet przecieranie szmatką, nie zrobiłem więc zrobić żadnego zdjęcia 🙁
Mając na uwadze poranne korki w mieście, na dwie godziny przed lotem siedziałem już w autobusie na lotnisko. Tym razem nie było tak źle – dojazd potrwał ok. 40 minut. Została mi więc ok. godzina do odprawy na lotnisku, a później kolejna oczekiwania w hali odlotów.
Dzień mogę uznać za udany, nachodziłem się co nie miara, ale warto było bo poznałem kolejne miasto.
Data: 16 Kwiecień 2012
Cena: 100zł
Mapa:
Pokaż Poznań na większej mapie