Algarve to region leżący na południu Portugalii. Piaszczyste plaże w tym rejonie zaliczane są do najpiękniejszych na świecie. Klifowa linia brzegowa, i liczne groty wyrzeźbione przez wodę w wapieniu robią naprawdę wielkie wrażenie. Algarve to pierwszy punkt naszej wycieczki po Portugalii.
Niestety, z Polski w ten rejon latają jedynie loty czarterowe, które zazwyczaj sprzedają bilety w zaporowych cenach. My jednak, aby dolecieć do Faro w przyzwoitej cenie wybraliśmy lot tanimi liniami, z przesiadką we Frankfurcie.
Dzień 1 Portimao
Do Faro dolatujemy ok. 19:00 lokalnego czasu, zmęczeni podróżą udajemy się do hotelu i postanawiamy się wyspać przed kolejnym dniem. Na pierwszy nocleg wybraliśmy hotel ibis Algarve https://www.booking.com/hotel/pt/ibis-faro.pl.html, do którego z lotniska można bezpośrednio dojechać komunikacją miejską.
Rano wymeldowujemy się i ruszamy w stronę dworca kolejowego aby dotrzeć do miejscowości Portimao. Po wyjściu z klimatyzowanego hotelu, po raz pierwszy odczuwamy wysoką temperaturę jaka panuje na zewnątrz. Z dużymi plecakami w takim upale spaceruje się dosyć ciężko.
W kasach kupujemy bilety ze zniżką dla osób młodych.
Dla osób w wieku do 25 lat. Koleje Portugalskie przygotowały zniżkę w wysokości 25%. Warto się upomnieć o nią w kasie przy zakupie biletu i pokazać dowód osobisty.
Do odjazdu naszego pociągu pozostały jeszcze dwie godziny, aby wykorzystać ten czas udajemy się na spacer. W centrum znajduje się marina dla jachtów, a na ulicach wyłożona jest ciekawa mozaika zamiast zwykłych płyt chodnikowych.
Miasto nie przyciąga jednak niczym specjalnym.
W Portimao włączamy GPS i po kilkunastu minutach i lekkim błądzeniu w końcu natrafiamy na odpowiednią uliczkę i meldujemy się na dwie noce w hotelu NextInn (https://www.booking.com/hotel/pt/next-inn.html).
Na recepcji bardzo miła pani pokazuje nam na mapie wszystkie atrakcje w rejonie oraz tłumaczy jak najszybciej dojechać do plaży, która była naszym kolejnym celem.
Po krótkim odpoczynku i przepakowaniu rzeczy ruszamy zgodnie ze wskazówkami na plażę. Wybieramy autobus linii miejskiej i zakupujemy bilety u kierowcy. Po 10 minutowej przejażdżce naszym oczom ukazuje się ocean. Wysiadamy i zanim zaczniemy plażowanie idziemy jeszcze coś zjeść.
Plaża w Portimao ma bardzo ładny biały piasek, jest szeroka i jedynym utrapieniem są sprzedawcy którzy co parę minut do nas podchodzą i proponują różnego rodzaju produkty ( torebki, chusty, okulary, obrazy).
Wskakujemy do Oceanu i okazuje się, że woda wcale nie jest aż tak ciepła :). Całkiem możliwe, że woda wydawała się chłodna ze względu na dużą różnicę temperatury z powietrzem.
Gdy słońce zaczęło powoli zachodzić ruszamy zobaczyć drugą – bardziej dziką część plaży, gdzie malownicze klify wystają z wody. Widoki na plaży w Portimao robią wrażenie, warto było tutaj przyjechać.
Ostatni powrotny bus do centrum o 20:00 nam uciekł i musimy się przespacerować kilka kilometrów w stronę hotelu. Po drodze zahaczamy jeszcze o sklep i kupujemy winko na wieczór. Co ciekawe, dobre wino można kupić już od 1 euro.
Ceny produktów spożywczych w Portugalii są niewiele droższe niż w Polsce, wina jednak można kupić za bezcen.
Dzień 2 Lagos
Kolejny dzień planujemy spędzić na plażowaniu i na nierobieniu niczego
Lagos, miasteczko oddalone o kilkanaście kilometrów od Portimao, ze swoimi ładnymi plażami wydaję się miejscem do tego idealnym.
Ruszamy na stację kolejową i jedziemy około 20 minut do naszego celu. Do dużej piaszczystej plaży dochodzimy po około 5 minutach spaceru. Skwar jest nieziemski, czuć gorące afrykańskie powietrze, postanawiamy więc za 10 euro wynająć na cały dzień parasol i dwa leżaki, aby schronić się w cieniu przed słońcem. Co chwilę trzeba wskakiwać do wody, aby się schłodzić.
O 16:00 godzinie postanawiamy ruszyć do centrum miasta i zobaczyć punkt widokowy na plażę Praia dos Pinheiros.
Z tego miejsca rozpościera się przepiękny widok na ocean, wystające z jego powierzchni pozostałości po klifach, które zabrała woda.
Punkt widokowy robi na nas niesamowite wrażenie, schodzimy na dół, odpoczywamy i podziwiamy widoki.
Ostatni pociąg powrotny mamy o godz. 20:01 musimy więc powoli ruszać w stronę przystanku. Spacerując w drodze powrotnej zaczynam czuć, że skóra zaczyna mnie piec. Okazuje się, że spiekłem się za mocno. Myślałem, że cały dzień leżę w cieniu parasola nie ma potrzeby smarować się kremem. Okazuje się jednak, że przez niewielkie dziurki w plecionym parasolu promienie słoneczne przenikają bardzo dobrze. Trzeba uważać na przyszłość.
Pingback: Porto – CebulowePodroze.pl
Pingback: Lizbona – CebulowePodroze.pl
Pingback: Porto | Portugalia – CebulowePodroze.pl
Pingback: Lizbona | Portugalia – CebulowePodroze.pl